poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dzień 1

Każdy chce spędzić dzień w jak najlepszy sposób. Próbuje wykorzystać go za każdym razem, żeby każdy kolejny dzień był całkowicie odmienny od wczorajszego. 

U mnie sytuacja przestawia się następująco. Dzień jak dzień można o nim zapomnieć i mieć po prostu wszystko w d.... (czterech literach), ale tak czasami bywa. Codzienna rutyna, czyli wstanie przed wschodem słońca, wypicie gorącej kawy w biegu i jeszcze ci zostaje 2 minuty na wymycie się rano. Ale czy to wystarcza? Niestety ale musi wystarczyć. Trzeba to jakoś pogodzić kilka prac w jednym momencie. Następnie w biegu na autobus zastanawiasz się czy zamknąłeś drzwi od domu, wyłączyłeś gaz po gotującej się wodzie, ale i tak ciągle biegniesz żeby zdążyć na głupi autobus bo wiesz że na ciebie nie poczeka ani chwili. W kilka minut jesteś już na przystanku patrzysz na zegarek i widzisz że już nie masz na co czekać bo autobus odjechał. Uważasz że to nie jest fer wobec ciebie ale to jest kolej rzeczy że nigdy w życiu nie będziesz miał tego czego będziesz chciał mieć. Stojąc na przystanku zastanawiasz się czy iść do szkoły jeżeli i tak wiesz że się spóźnisz na pierwszą godzinę lekcyjną. Mówisz w sobie "Dam rade, muszę stawić czoło przeciwieństwą." Idąc do szkoły myślisz czy co masz załatwić dzisiaj i jak zaplanować kolejny dzień żeby nie zmarnować bardzo cennego czasu. Więc już wiesz co będziesz robił rano: zjesz śniadanie, umyjesz się itd. Jesteś koło szkoły pierwsza godzina mija więc przypominasz sobie że nic nie masz do zjedzenia. Idziesz do sklepu kupujesz bułkę. Spędzasz 7-8 godzin w szkole mając w międzyczasie 2 sprawdziany, 1 kartkówkę i jeszcze cię zapytała nauczycielka od geografii która ma swój świat i swoje kredki (jak każdy z nas). Dostajesz ocenę (wiadomo jaką jeżeli nic się nie nauczyłeś). Twierdzisz że to jakoś przeżyjesz i się tym nie przejmujesz (i czasami to dobrze). Kończysz lekcje, wracasz do domu wszystko idzie w najlepszym porządku chcesz dotrwać wieczora ale jak zawsze musisz o czymś zapomnieć. Odebrać pranie. Mówisz sobie "Odbiorę jutro, Przecież mam chwilę czasu o 10.15." W ten sposób wali się cały plan dnia o którym tak rozmyślałeś rano. W domu masz już przygotowany obiad ale wiesz że dużo nie zjesz. Siadasz jesz, czytasz gazetę, drugim okiem spoglądasz na telewizor patrzysz co się dzieje na świecie i myśląc w głowie mówisz "Co mnie obchodzi jakiś głód w Afryce, chce wiedzieć co się dzieje wokół mnie a nie jakieś 5000 km tam ." Siadasz na komputer przeglądasz pocztę i widzisz że nauczyciel wysłał ci e-maila z pracą domową która jest na następny. Zaczynasz odrabiać, czasami idzie sprawnie odrabianie lekcji ale jakoś dzisiaj całkowicie słabo. Odkładasz książki patrzysz na zegarek a tu 23.16. Jesteś wyczerpany idziesz się wymyć, kładziesz się spać i nastawiasz sobie budzik w telefonie na 05.30 rano. Wtedy twierdzisz że się wyrobisz. A to się dopiero okaże rano.

4 komentarze:

  1. Ciekawe, ciekawe Krzychu. Masz dosyć dobry styl pisania. Poznałem się, że to Ty ;) Pisz dalej, bo fajnie Ci idzie. Ciekawe refleksje o życiu... i pamiętaj: gegra już jutro xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziękuje. Na razie nie wolno zapeszać. Trzeba myśleć pozytywnie i pisać dalej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na pozytywne myślenie to dość dekadencki blog ale podzielam zdanie Darka dobrze Ci idzie ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pomysła: dawajcie teraz tu zrobimy sobie taki mini komunikator xDD (nie no, żart, u mnie nabijajmy komentarze ;D). Styl ciekawy i tym bardziej nakłaniam do pisania.

    Napoleon, Aqua, którym tak na prawdę Krzychu jest... no no, ja to mam dar do nakłaniania lub podsuwania pomysłów.

    REKLAMA: zapraszam także do siebie xDD Moja wiocha powoli wychodzi w refleksjach.

    Będę zaglądał na bieżąco (mam na Ciebie oko o_O) xDD

    OdpowiedzUsuń